poniedziałek, 5 grudnia 2011

PODSTOPA




ŻELASTWO W ŁUK
Podniesione 28 listopada 2011, Dąbrowa Górnicza, Gołonóg, ul. Gwardii Ludowej, przy jezdni.

Kiedyś, dawno, dawno temu, ludzie byli podkuwani, nosili podkowy zamiast butów, trepów, sandałów. Mały człowiek pierwszą podkowę otrzymywał w bólu, krzyku i łzach osiągając wiek siedemnastu miesięcy. Pierwsze podkucie było połączone z rodzinnym świętowaniem, które trwało siedemnaście dni i przerastało rangą zaślubiny i pochówek. Podkowy symbolizowały więź człowieka z Matką Ziemią, a także, według niektórych źródeł, przymierze z bogiem ciężkości, Tonażem.
Kiedy młody człowiek wyrastał z podkowy, zakładało mu się nową, za dużą o cztery numery, by wystarczyła na dłużej, otwory w kościach były już ładnie zrośnięte i drugie podkucie nie było bolesne.
Według ówczesnych wierzeń złe duchy, przeszkadzające ludzkości w szczęśliwym życiu, zwane Stopersami, były cielesne i chodziły na bosaka. Trzeba się było ich wystrzegać, a w miarę możliwości – zabijać kopiąc i deptając. Wiadomo więc było, że człowiek, w odróżnieniu od Stopersa, idąc wydaje dźwięk, a przynajmniej zostawia na podłożu wyraźny ślad. To było bardzo ważne. Człowiek nie podkuty nie zasługiwał na życie, a po śmierci nie szedł do nieba, tylko na dno. A propos – pływanie wpław nie wchodziło wtedy w rachubę w ogóle, w tamtych czasach nie było więc dyscypliną olimpijską. Z wiadomych względów.
Drodzy słuchacze, zrobimy teraz krótką przerwę, podczas której zaprezentuję wam kroki do Dreszczowej Piosenki, trudne, aczkolwiek do nauczenia. Każdy krok jest stukającym stepem, będę więc stepował, zzuję tylko buty i skarpetki, bo już mi jest w nich strasznie niewygodnie. Popatrzcie jak się tańczy, stepstep raz, dwa i trzy, stepstep raz, dwa i trzy. Widzicie jakie mam umięśnione łydy?