niedziela, 15 stycznia 2012

JADAJ




FRAGMENT CZEGOŚ, JAKIEŚ LAMPY Z TELEWIZORA, CZY JAK
Podniesiony 16 grudnia 2011, Dąbrowa Górnicza, Stara Pogoria, w leśnym pogorzelisku.

Zawsze chciałem być prywatnym detektywem. A chcieć to móc. Wziąłem pożyczkę, kupiłem garnitur, brązowy prochowiec, kapelusz, pistolet, wynająłem niewielkie biuro. Sprzęt podsłuchowy, namierzający i naśledzający zrobiłem sam, jestem majsterkowiczem zapalonym, cóż to dla mnie. Codziennie chodziłem do biura na ósmą i siedziałem do trzeciej. Minął miesiąc i nic, nudy na pudy. Postanowiłem popracować dla czystej przyjemności pracy. Tak od niechcenia zamontowałem własnej roboty radar z kamerą i podsłuchem w męskim kiblu Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Długo nic się nie działo. Ale godziny oglądania i słuchania sikających, pierdzących i walących konia facetów w czerni nie poszły na marne. Ktoś w Ministerstwie kręcił niezłego wałka. Skumali się z Nadleśnictwem Brody i przemycali na wielką skalę narkotyki do Niemiec, ukrywali je w racicach saren i jeleni, takie wyżłobienia w nich robili zamykane na małe drzwiczki. Kto będzie kontrolował dzikie zwierzęta? Się wie – nikt. Zastanawiałem się co zrobić z tym gorącym materiałem, kiedy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ogłosiło konkurs na aferę. Wysłałem raport i kilka krótkich filmików. Zacząłem otrzymywać głuche telefony, puste maile, esemesy z reklamami jabłek. Boję się. Jak ja się teraz boję!!!