wtorek, 9 sierpnia 2011

CHRZĄSZCZE





CHRZĄSZCZE
Podniesione 10 czerwca 2011, Dąbrowa Górnicza, Stara Pogoria, las

No, jest ich trochę. Dlatego nie rozgląda się tylko wokół i nie mówi sobie jak tu cudnie. Że drzewo, że ptak. Patrzy pod nogi. Boi się, że przeoczy. A jak przeoczy to zadepta, zabije. Te chrząszcze tak niesfornie korzystają z ludzkich ścieżek. Można nadepnąć i iść dalej nawet o tym nie wiedząc. Zabić oddając się radosnym myślom i iść dalej z uśmiechem w mózgu. Trzeba więc patrzeć pod nogi. Tam przebity promyk słońca kiczowato ślicznie liże drgający listek - ładne, trzeba zauważyć, nie można jednak zapomnieć, żeby patrzeć pod nogi, bo te chrząszcze przecież. A mówi jeszcze, że zmiażdżenie butem to tylko jeden rodzaj ich umierania, i to ten z tych fajniejszych, bo szybszych. One mają jakąś dziwną wadę. Potrafią się omsknąć o źdźbło trawy, wywinąć orła i wylądować na grzbiecie. I kołyskę robić bezradnie przebierając odnóżami w powietrzu, którego główną właściwością jest brak tarcia, a co za tym idzie, oparcia. I dzieje się tym żukom powolna śmierć z niemocy. Nie potrafią się odwrócić. No, chyba, że w zasięgu odnóży pojawi się raptem nachylone wiatrem lub kroplą wody ździebełko. Wtedy można się o nie zaczepić nózią i jakoś wykaraskać z opresji, dotknąć ziemi właściwą siebie stroną. Jeśli nie – umierają powoli, bo nie mogą iść coś zjeść i w ogóle zanurzyć się w świat. Mrówki je pożerają. I to żywcem. No bo jak się obronią? Nie czmychną przecież, jedyne, co mogą zrobić to kolebać się na plecach i kręcić bezsensownego młynka nogami. No to wtedy (jak spotyka i zauważa) on przykuca, sięga po gałązkę i obraca takiego chrząszcza, pozwala mu poczuć grunt pod nogami. I ten robak gracko zasuwa w swoją stronę, musi mieć przecież coś do załatwienia. I wtedy on się uśmiecha. Wtedy jest zadowolony. Jeszcze mu się wydaje, że słyszy jak znikający w trawie owad nuci sobie pieśń życia pod nosem. Puszcza bąka, kaszle, chrząka. Mów mi Gregor, Gregor Samsa. I to jest, kurwa, kicz.