czwartek, 25 sierpnia 2011

HARRY CAUL



TAŚMA
Podniesiona 22 czerwca 2011, Dąbrowa Górnicza, Stara Pogoria, las

Szelest grubego papieru. Grzechot zapałek w pudełku. Tarcie, głośny rozbłysk ognia. Wdech, przeciągły wydech. Jak westchnienie. A może westchnienie?
- ... wiem, że ci tego nigdy nie mówiłem... Ale tak jest, tak to czuję ja... Jak pomyślę o tym, boli tak, że czasem oddychać nie mogę...
Gruby wdech, długi wydech. Grzechot zapałek w pudełku. Suchy stuk z grzechotem. Galop palców, opuszków, po blacie.
     - Myślę, że ciebie to też może tak boleć teraz, kiedy to powiedziałem... Wydusiłem to z siebie. W ten sposób łatwiej... Nagrać się, mówić do kogoś i nie patrzeć w oczy, nie widzieć rodzących się łez...
Wdech, wydech, wdech, wydech, westchnienie, krótki kaszel. Żar rozgniatany w popielniczce, cichutki pisk kryształu, szkła.
     - Myślę, że prosto w oczy bym ci tego nigdy nie powiedział. Tak... Jestem pewny, że nie... Bałbym się łez właśnie... Pękłbym... Pewnie zacząłbym gadać i przestał, nie skończył, a to jeszcze przecież gorzej.
Cisza, ponad minuta.
     - Nawet nie wiem, kiedy to usłyszysz... Czy w ogóle? Nie, no... Lepiej, żeby udało ci się znaleźć, nie chowam głęboko przecież, wskazówki zostawiam... Jak w podchodach...
Krótki śmiech. Nieszczery, zduszony - wybucha, powściąga się, gaśnie.
     - Dziwnie pomyśleć, że nie spotkamy się więcej... Powiem ci, że słabo mi się robi na tę myśl...
Cisza, kilkanaście sekund. Pociągnięcie nosem mokre.
     - Mięciutki jestem, łzy mam w oczach... Tyle się o tych łzach nagadałem i pstryk! Jak znalazł... Nieoczekiwane. Zresztą, czy zdarza nam się jakakolwiek z rzeczy, których oczekujemy? Gówno... Zawsze przychodzi co innego niż byśmy chcieli. Ale dobrze, jest jak jest... Czuję, że popadam w zbyt dużo gadania... Bawełna... Słowa, wyrazy, zdania...
Grzechot zapałek w pudełku, głośne tarcie, trzask ognia, wdech, długi wydech.
     - Zapadam się, znikam... Jakoś tak się czuję. Może to już czas... Co postanowione, musi się dokonać. Bywaj więc, szczęścia strasznie ci życzę.
Cisza, kilkadziesiąt sekund. Nagły i niespodziewany wybuch muzyki. Shakin Stevens śpiewa You Drive Me Crazy .